Tottenham Hotspur po średnio ciekawym spotkaniu odniósł pierwsze domowe zwycięstwo w sezonie, pokonując Crystal Palace 1:0. Bramkę na wagę 3 punktów zdobył prezentujący się ostatnio naprawdę dobrze Son. Koguty, które wypracowały sobie w spotkaniu dość wyraźną przewagę, miały też sporo szczęścia, ponieważ dwukrotnie ratowało je obramowanie bramki.
Pierwszą połowę rozpoczęliśmy dość mocno. Staraliśmy się grać aktywnie, stwarzać zagrożenie pod bramką Orłów, mieliśmy przewagę w posiadaniu piłki. Większość naszych akcji kończyła się niestety fiaskiem, gdyż nasi gracze popełniali o jeden zwód za dużo, zamiast wybierać prostsze rozwiązania. Do takich (aż zbyt prostych) uciekało się CP. Długa piłka w kierunku napastników była podstawową odpowiedzią gości na nasze próby gry kombinacyjnej. Ponadto dobrze w bramce Orłów spisywał się Alex McCarthy. Taki stan rzeczy mógł nas bardzo dużo kosztować, ponieważ niewykorzystane okazje o mały włos nie zemściły się na nas w samej końcówce pierwszej części gry, kiedy najlepszą sytuacje w całej odsłonie stworzyli sobie rywale. Na szczęście Cabaye uderzył w słupek. W kontekście naszej przewagi optycznej i faktu, że to jednak Crystal Palace miało najbardziej klarowną okazję, remis po 45 minutach gry, wydawał się rozwiązaniem sprawiedliwym, choć chyba nie zadowalał żadnej z drużyn.
Po zmianie stron nie nastąpił żaden zwrot akcji. Ponownie kontrolowaliśmy przebieg gry i ponownie uratował nas słupek – po raz czwarty w ostatnich dwóch meczach. Trzeba przyznać, że fortuna była tego dnia po naszej stronie. W 66 minucie na placu gry pojawił się powracający po kontuzji Christian Eriksen. Duński internacjonał potrzebował zaledwie dwóch minut, żeby zapisać się w protokole meczowym – zaliczył asystę przy trafieniu Sona, który nie dał szans na obronę McCarthy’emu mocnym strzałem po krótkim słupku, oddanym z lewej strony pola karnego. Stracona bramka podłamały Orły, ich kontrataki stały się mniej groźne. Bez charakterystycznych dla poprzednich spotkań Tottenhamu problemów, utrzymaliśmy skromne prowadzenie i dopisaliśmy na swoje konto 3 cenne punkty, notując jednocześnie trzecie czyste konto z rzędu (ostatni taki przypadek miał miejsce jeszcze za rządów AVB).
W tabeli Premier League Tottenham awansował na 9 miejsce. Co radosne, w tak bolesnym w zeszłym roku zestawieniu skuteczności gry defensywnej zajmujemy 2 pozycję – tylko liderzy z niebieskiej części Manchesteru stracili mniej bramek. Martwi za to fakt, że w meczach Tottenhamu – również inaczej niż sezon temu – pada najmniej goli w całej lidze (9 bramek w 6 spotkaniach). Na pewno ma na to wpływ słabsza forma Harry’ego Kane’a, który dziś znów nie wpisał się na listę strzelców.
Spurs: Lloris; Walker, Alderweireld, Vertonghen, Davies; Alli, Dier; Lamela (86’ Carroll), Son (79’ N’jie), Chadli (66’ Eriksen); Kane
Palace: McCarthy; Kelly, Hangeland, Delaney, Souare; McArthur (76’ Mutch), Cabaye; Zaha (46’ Campbell), Puncheon, Sako; Bolasie (84’ Bamford)
Bramki: Tottenham – 68’ Son; Palace –
Żołte kartki: Tottenham – 76’ Lamela; Palace – 45’ Kelly, 62’ Bolasie
Sędzia: Mr. M. Oliver.
9 komentarzy ODŚWIEŻ